Obecna sytuacja społeczna jest wielkim zaskoczeniem dla nas wszystkich i zmusza nas do podejmowania działań, które mają na celu przekazanie uczniom wiedzy drogą elektroniczną. Czy polskie szkoły są na to gotowe? Nie możemy, tego stwierdzić jednoznacznie, ponieważ zależy to od wielu czynników.
Pierwszą istotną kwestią jest to, że polskie szkoły nie zostały odpowiednio przygotowane, aby prowadzić lekcje zdalnie. Brak szkoleń i brak zainteresowania, tym tematem stawia teraz wielu nauczycieli pod ścianą. Szczególnie myślimy tutaj, o nauczycielach „starej daty”, którym trudno jest poruszać się w świecie wirtualnym. Mają oni opanowane podstawy informatyki, a nowoczesne programy i aplikacje mogą stanowić dla nich duże wyzwanie.
Kolejnym aspektem, który trzeba poruszyć, jest dostęp do komputera i internetu oraz innych urządzeń multimedialnych takich jak: kamera internetowa, drukarka, skaner. Dotyczy to zarówno nauczycieli, jak i uczniów. Jest część rodzin, które mają komputer, ale nie mają dostępu do internetu i na odwrót. Musimy też pamiętać o rodzinach wielodzietnych. Rodzice nie są w stanie zapewnić wystarczająco dużo sprzętu. Przeważnie w domu jest jeden komputer, z którego korzysta cała rodzina. Mówiąc o edukacji zdalnej, myślimy o terenie całej Polski, zarówno o dużych miastach, jak i małych wsiach. Każde dziecko musi mieć stworzone takie warunki, a naszym zdaniem jest to raczej nie do wykonania w tak krótkim czasie.
Wielu nauczycieli musi na szybko zapoznać się i poznać możliwości wielu programów, które będą ułatwiać mu edukację zdalną. Wprowadzenie jej może być trudne i rodzić wiele frustracji zarówno ze strony rodziców, uczniów, jak i nauczycieli. Obciążeni obowiązkami nauczyciele nie mają czasu na naukę obsługi nowych platform edukacyjnych. Już teraz słyszy się głosy rodziców, że dzieci są obciążone nauką ponad siły. Dochodzi do takich abstrakcyjnych sytuacji, że dzieci otrzymują pracę domową z wychowania fizycznego. Grono pedagogiczne musi wykazać się umiarem i zdrowym rozsądkiem. Z drugiej strony rodzice muszą zrozumieć też nauczycieli, którzy są rozliczani z podjętych działań. Nauczyciele są teraz nastawieni na dokumentowanie, dokumentowanie, dokumentowanie. Muszą mieć dowody swojej aktywności, przez co czasem doprowadzają do niespotykanych sytuacji. Nauczyciel po prostu boi się, że jeśli nie wykaże tego, co robił to jego sytuacja finansowa, ulegnie pogorszeniu.
W oświacie panuje chaos i strach, boją się wszyscy. Zarówno dyrektorzy, którzy odpowiedzialni są za ewentualne niedopełnienie obowiązków wynikających z przepisów, nauczyciele, którzy boją się rodziców, jak i problemów z uczniami, nad którymi nie mają już takiej kontroli, jak w szkole. Sytuacja jest o tyle trudna, że nie wiadomo, ile potrwa. Każdy nauczyciel zna swoją klasę i wie, jak z nimi pracować. Nikt nie powinien mieć narzucane, co ma robić. Obecna sytuacja służy pogłębianiu biurokracji, której i tak było dużo. Każdy z nas powinien regularnie informować swojego dyrektora o podjętych działaniach, bez zbędnych ankiet i tabel…