Właśnie zaczyna się nowy rok szkolny, a wraz z nim świetlica szkolna stanie w obliczu nowych wyzwań. Nie wiemy, jak jest w Waszych świetlicach, ale u nas dzieci przydzielane są poziomami. Dlatego niejednokrotnie liczba dzieci przekracza możliwości lokalowe i kadrowe. Zazwyczaj świetlice to miejsca przepełnione, ale w większości przypadków wszystko jest zamiatane pod dywan. Stwarzane są sytuacje, że wszystko jest pięknie.
Zwiększenie liczby dzieci w klasach związane z sytuacją międzynarodową skutkuje zwiększeniem ilości dzieci w świetlicy. Pojawia się też bariera językowa. Nikt się nad tym nie zastanawia, jaki stres przeżywają nauczyciele, którzy od 1 września pracują z nowymi dziećmi. U nas trzeba jak najszybciej zapamiętać około 200 nowych twarzy. Pierwsze dwa miesiące pracy potrafią wywołać bezsenność, rozdrażnienie i złość. Sytuacja stabilizuje się tak dopiero w listopadzie lub w grudniu. Kolejny powód, który spędza sen z powiek to wydawanie dzieci rodzicom lub ich opiekunom. Zanim pozna się wszystkich opiekunów dzieci, mija kilka dobrych miesięcy. Każdego trzeba weryfikować, co w sytuacji pandemicznej też stanowi problem. Nie można zapomnieć, że niektóre dzieci mają upoważnione kilka lub kilkanaście osób do odbioru. Przygotowanie list zbiorczych, ułożenie grafiku, żeby wszystko miało ręce i nogi to niełatwe zadanie. Kto nigdy nie pracował w świetlicy, tego nie zrozumie. Ten artykuł nie ma na celu narzekania, ale pokazania tego jak wygląda to od środka.
Wszystko jest fajnie, jak trafia się do zespołu, z którym da się dogadać. Czasami jednak bywa tak, że występują zgrzyty. Każdy z nas jest inny, każdy z nas ma inne priorytety. Wiadomo, w świetlicy chodzi o to, aby dzieci mile spędziły czas, oczekując na odbiór przez rodziców bądź opiekunów. Niestety bywają takie dni, że niewiele da się zrobić z racji przepełnienia sali świetlicowej. Praca w świetlicy daje dużo możliwości, ale także jest wymagająca i stresująca. Kto, choć rok przepracował w tym miejscu, z pewnością poradzi sobie w każdym innym.
Z własnych obserwacji musimy stwierdzić, że co roku przybywa dzieci niedostosowanych społecznie. Świetlica jest miejscem ich kumulacji. Z racji tego, że to miejsce zazwyczaj przepełnione czasem trudno zapanować nad rozrabiającymi dziećmi. Przytoczymy Wam tu może kilka przykładów z pierwszych klas. Ubiegłoroczne pierwszaki były baaardzo absorbujące. Kilku gagatków przeklinało, skakało po stołach, uciekało z sali świetlicowej, wpadało w furię. Na pewno każdy z Was w swojej pracy zetknął się z takimi dziećmi. Oczywiście wzywany był pedagog i psycholog szkolny, rozmowy z wychowawcą, z rodzicami. Niestety nic nie przynosiło efektu. Często rodzice starali się bronić swoich dzieci, a winy szukać w nauczycielu. Dzieci z dysfunkcjami i niedostosowane społecznie, nie powinny uczęszczać do świetlicy. Jest to miejsce nie dla nich. Trudno im się odnaleźć w tłumie hałasujących dzieci.
Każdy rok szkolny stawia przed nami nowe wyzwania. Nauczyciele świetlicy są niedoceniani, a często bardziej wykwalifikowani. Każdego dnia mają ogrom pracy do ogarnięcia. Nie każdy potrafi sobie poradzić z odpowiedzialnością, jaką niesie ta praca. Nie każdy też nadaje się do tej pracy…
Świetlica szkolna w obliczu wyzwań
